Od soboty jestem szczęśliwą posiadaczką czterech cudownych maluchów. Jak tylko o nich usłyszałam nie mołam przestać o nich myśleć. Historia może jak wiele, ale mnie totalnie wzruszyła. W kanale oszczeniła się bezpańska suka. Bardzo chciała wydać maluchy w dobre ręce. Nosiła po jednym na osiedle, zostawiała na trawniku i z ikrycia patrzyła czy ktoś nie przygarnie jej malucha. Kiedy nie było chetnych brała malucha w pysk, odnosiła do prowizorycznej budy i przynosiła kolejnego, licząc, że może ten się komuś bardziej spodoba i ktoś go przygarnie. Psiakami opekowały się dzieci, przenosząc z sześc razy budę i szczeniaki, bo dorośli chcieli je potopić lub niszczyli skrzetnie poczynioną przez dzieciaki budę. Niestety suka i jeden szczeniak zgineły a maluchy pozostały same. Dzieci dokarmiały ich czym mogły, zrzucając się na jedzenie dla nich. W sobotę nie wytrzymałam już i wpakowałam się w samochód i przywiozłam je do weterynarza. Dzięki pomocy Fundacji Pod Psim Aniołem mam na leczenie, odpchlenie i zaszczepienie maluchów. W skład mojej nowej rodzinki wchodzą cztery pieski, niestety jeden skrajnie wyczerpany umarł w poczekalni u weterynarza. Jako, że mistrzem foto nie jestem pokazuję zdjęcia z pierwszej nocy na prowizorycznym posłaniu u mnie w garażu i nasze niedzielne zabawy. Dziś maluchy doczekają się kojca i większej powierzchni do biegania.
Szukam dla nich dobrego domku i człowieka, który pokocha i przygarnie.
Czekają na kochający domek i własnego człowieka, który ich nigdy nie skrzywdzi